Moja Pierwsza Creepypasta

a-cage-car-from-a-traveling.jpg



Obudził mnie śmiech dziecka niosący się echem po pustym jak mi się zdawało korytarzu. Nie spałam mocno. Zresztą nigdy nie sypiam twardo - tak już mam. Usiadłam na łóżku, ziewnęłam i rozejrzałam się. Nikt się nie obudził, choć w pokoju oprócz mnie spały jeszcze dwie dziewczyny. Nie znałam ich. Długo się zastanawiałam czy wolontariat akurat w tym domu dziecka to dobry pomysł. "Tam straszy" ostrzegali mnie. Osobiście nie wierzę w duchy ale jednak wahałam się. "To przez ten stary budynek, ma prawie sto lat" - tłumaczyłam sobie. Znów usłyszałam ten śmiech. Taki niewinny ale przerażający zarazem. "A co jeśli tu naprawdę straszy?" - zaczęłam się zastanawiać. Wygrzebałam spod poduszki małą latarkę i cichaczem wyszłam z pokoju.
Szłam wzdłuż ogromnego długiego korytarza, przyświecając sobie drogę wspomnianą latarką co by nie wywinąć orła na systematycznie pastowanej podłodze. Był okres świąteczno-noworoczny. Mróz przyozdobił szyby w oknach korytarza pięknymi wzorami. Wkrótce mieliśmy powitać rok osiemdziesiąty dziewiąty. Wciąż szłam przed siebie nasłuchując... bo w niemal całkowitej ciemności słuch był jedynym zmysłem, na którym mogłam polegać. Korytarz zdawał się nie mieć końca. W pewnej chwili latarka oświetliła kawałek papieru leżący na podłodze tuż przed moimi stopami. Podniosłam go, jednocześnie nerwowo przejeżdżając światłem latarki po pobliskiej ścianie w poszukiwaniu jakiejś tablicy korkowej. Jednak poza odpadającym tynkiem nic na niej nie było. Oświetliłam więc ów swistek. Był to wycinek ze starej gazety co wywniskowałam po dziwnej czcionce drukarskiej. Zaczęłam więc czytać artykuł: "STRASZNA TRAGEDIA W DOMU DZIECKA RIVERSTONE. Pracownik firmy dezynsekcyjnej w piwnicach budynku przypadkowo odkrył zwłoki małego chłopca będące w stanie częściowego rozkładu. Co równie przerażające dziecko było zamknięte w cyrkowej klatce, w której znaleziono także miskę na pokarm kupioną w pobliskim sklepie zoologicznym. Ustalono również, że chłopiec umarł z głodu. Dyrekcja placówki milczy. Śledztwo trwa." Latarka wypadła mi natychmiast z ręki. Już nigdy nie zapłonęła.... Stałam w ciemnościach zdezorientowana, trzęsąc się z przerażenia. Usłyszałam za sobą kroki. Mimo paraliżującego mnie strachu natychmiast się odwróciłam. Ujrzałam przed sobą małego chłopca, choć było ciemno widziałam go doskonale. Wpatrywał się we mnie spokojnym chłodnym spojrzeniem. Po chwili przemówił:
- Co tu robisz?
- A Ty? -odpowiedziałam bez namysłu.
- Byłem ciekaw kto śpi w moim pokoju...
Milczałam....
- A dla mnie masz jakiś prezent? - zapytał - Może być kawałek chleba...
 
Do góry