Obiecałem więc proszę, przyjemnej lektury
Zbaraż...
Napompoway przez film i książkę o tym samym tytule "Ogniem i mieczem". Dziwić się w sumie nie należy- naprawdę obrońcy wykonali kawał dobrej roboty.
Najpierw mały... obraz na to jak wyglądało to w 1649 roku:
https://polona.pl/item/15373436/0/
Koniec 1648 roku, po zwycięstwach pod Żółtymi Wodami, Korsuniem oraz Piławcami (choć tutaj można polemizować nad słowem zwycięstwo) Chmiel wraz z Tatarami ruszyli wgłąb Korony. Wojska koronnego w praktyce nie było. Uciekli pod Piławiec i ciężko było jakiekolwiek oddziały zebrać. Gros magnatów zebrał się we Lwowie, stolicy województwa ruskiego. O tym kto winien jest tej bitwy, nie chcę opisywać, nie w tym poście, jeśli chcielibyście poznać moje zdanie na ten temat, wystarczy poprosić, znajdę czas i opiszę.
Więc postaram się skrócić opis, który jest w tej sytuacji potrzebny, jednakże jeśli się rozpisze to nie dojdę do samego oblężenia, tego jest po prostu za dużo.
Mieszkańcy Lwowa zebrali ponoć oszałamiającą sumę pieniędzy, około miliona złotych- suma naprawdę wielka jak na tamte czasy, a jeśli przeliczyć to na nasze obecne złotówki wyjdzie kilkakrotnie więcej. Chcieli by Jeremi dowodził obroną miasta, dali mu pieniądze na rekrutacje itp. Jednak Jeremi po zebraniu wojsk (kilku tysięcy nie jest do końca pewne ile dokładnie) uciekł, czy wyszedł razem z wojskiem z miasta. Decyzja kontrowersyjna, jednak księcia można tak potępiać jak i zgadzać się z jego decyzją.
Dość że wybierano wtedy króla. Było dwóch kandydatów, braci: Jan Kazimierz, oraz Karol Ferdynand, synowie Zygmunta III, bracia Władysława IV. W skrócie, gdyż elekcję chciałbym opisać w innym poście, wygrał Jana Kazimierz, a Jeremi był za Karolem. Co było dalej.
Chmiel po okupieniu się mieszkańców Lwowa (udało im się jeszcze trochę pieniędzy znaleźć, ponadto dali zakładników) ruszył pod Zamość. Twierdza zbudowana przez hetmana wielkiego Jana, a dalej rozbudowywana przez ordynatów wzbudzała respekt, nawet Szwedzi jej nie zdobyli, Chmiel podobnie, nie miał artylerii, ale podobno swoim pokazem sił miał zmusić szlachtę do wyboru Jana Kazimierza, który chciał załatwić rebelię Kozacką ugodą. Jan wybrany, Chmiel się wycofuje, nie tylko z powodu obrania na miejsce króla tego kogo chciał, nie oszukujmy się. Zaczynała się zima działania wojenne trwają od kwietnia, trzeba dać wojskom wypocząć, ponadto nie były przygotowane na działania w zimę, mało tego, w zimę w praktyce nie walczono. Więc Chmiel wycofał się do Kijowa. Nastąpiła przerwa w działaniach wojennych, następnie w 1649 przybyli komisarze królewscy do Chmiela, no ale Chmiel coś zmienił zdanie. Jest jeszcze inna strona medalu: czerń ukraińska, a także niektórzy Kozacy wysoko postawieni pragnęli dalszej wojny. Spójrzmy prawdzie w oczy: większość czerni musiałaby wrócić do zajęcia sprzed wojny: ciężka praca na roli, prawie że niewolnictwo. Zatem Chmiel musiał liczyć się z jej zdaniem, to może być kolejny powód przez którego wznowiono działania wojenne.
Sam miał w Kijowie rzec, tu cytuję:
Wyciągnę z lackiej niewoli cały naród ruski. A jeśli przedtem o szkolę i krzywdę swą wojowałem, teraz wojować będę o wiarę prawosławną naszą. Pomoże mi czerń cała po Lublin i Kraków (dość odważne stwierdzenie),
której ja nie odstąpię, bo to prawa ręka nasza, żebyście chłopstwa nie zniósłszy, w kozaki nie uderzyli. Będę mieć dwakroć, trzykroć sto tysięcy swoich. Orda cała. Przy tym Tuhaj-bej blisko mnie, mój brat, moja dusza, jedyny sokół na świecie, gotów wszystko uczynić co zechce ! Teraz wieczna nasza kozacka z nimi przyjaźń, której świat nie rozerwie (także odważne słowa, na czym Chmiel się "przejedzie").
A pułkownicy kozaccy mieli dodać:
Już minęły te czasy, kiedy nas siodłali Lachy ludźmi chrześcijańskimi, sili nam byli dragoni. Teraz już się ich nie boimy. Poznaliśmy pod Piławcami: nie oni to Lachowie, co przedtem bijali Turki, Moskwę, Niemce, Tatary, nie Żółkiewscy, nie Chodkiewicze, nie Koniecpolscy, Chmieleccy (Chmielecki, nie pamiętam imienia, był świetnym "zagończykiem"), ale tchórzowscy, zajączkowscy, dzieciny w żelaza poubierane!.
(oba cytaty z książki Podhorodeckiego- "Kozacy Zaporoscy. Czy Polska stworzyła Ukrainę?")
No więc wojna...
Teraz powiecie, gdzie Jeremi?
A był on na sejmie koronacyjnym. Dostał wcześniej buławę regimentarską (regimentarz zastępował hetmana, a pamiętajcie że koronni byli w niewoli) w Lwowie od jednego z dowódców sił. Po wyborze nowego króla dochodziło do niszczenia symboli piastowanej funkcji, wtedy król oddawał je. Jeremi wedle zwyczaju zniszczył chorągiew (o ile dobrze pamiętam) oddał królowi ułamane jej fragmenty, ale nowej nie dostał- policzek dla ambitnego magnata. Tu cytuję Albrychta Stanisława Radziwiłła:
Ponieważ [nowy]
król resztki złamanego znaku chorągwi królewskiej oddawał[zwykle]
do rąk hetmanów, więc chociaż tylko do czasu Wiśniowiecki naznaczony wodzem, oczekiwał jednak tego jako zastępca w dowództwie wojskiem, Lecz król pominąwszy go ku jego niezadowoleniu, oddał te resztki w ręce pokojowca
Król wybrał trzech regimentarzy:: Andrzeja Firleja, Stanisława Lanckorońskiego oraz Mikołaja Ostroroga. Lepszy wybór niż Pierzyna Łacina Dziecina.
Rozpoczęto zbieranie wojska, regimentarze udali się na Ukrainę wraz z częścią wojsk. Tam też znajdował się nie kto inny tylko nasz "bohater" Jeremi Wiśniowiecki, tak samo butny, ambitny i przekonany o swojej wielkości jak wcześniej. Trochę na króla obrażony, bankrut finansowy, gdyż stracił swoje "księstwo zadnieprzańskie" niemniej nadal posiadający znaczne siły. Regimentarze wiedząc, że jest on zdolnym dowódcą w końcu połączyli z nim wojska (książę nie chciał połączyć się z nimi, tylko oni z nim, to różnica, ponadto Wiśniowiecki wybrał lepsze miejsce na obóz) ruszyli w końcu do swojego miejsca przeznaczenia, no więc Zbaraż.
Mały zamek, przebudowywany, nowoczesny, ale nadal niewielkich rozmiarów. Dobre miejsce dla małego wojska, nie można było natomiast atakować większymi grupami wojsk, przeszkadzały w tym bagna.
Dobrze, a teraz kto był dowodzącym? Oczywiście mamy regimentarzy, ale jest też Jeremi, który dzięki książce i filmowi został okrzyknięty dowódcą Zbaraża. Z technicznego punktu widzenia, dowódca byli regimentarze, jednak praktycznie zdali się oni na kniazia, choć większość decyzji była wspólnie podejmowana. Ciekawostka: w tychże wojskach znajdował się także brat przyszłego króla Jana III, Marek, który był starostą krasnostawkim.
Jak to zanotował Albrycht Stanisław Radziwiłł:
"O ich męstwie i marsowym oporze, stawianym wrogom, należy krótko opowiedzieć, tak jak mi o tym wiernie doniosła relacja ludzi tam będących".
No dobrze, zatem mamy dowódców i wojska w Zbarażu (ok 15 tys.), na nich idzie ok. 100 tys. armia dowodzona przez Chmiela i chana Islam Gereja III. Oblężenie zaczęło się 10 lipca 1649 roku. Jak wspomniałem nie można było wykorzystać wielkości wojsk, jednakże trzeba przyznać, że armia była liczna a także szczególnie jeśli chodzi o Tatarów i pułki Kozackie (nie czerń) byli oni dobrze uzbrojeni. Ponadto, Chmiel męczył załogę Zbaraża częstymi atakami nawet tej czerni, bo choć wojska kozacko- taktarskie miały rotację w oddziałach, tak w Zbrażu praktycznie taka rotacja nie istniała. Obrońcy często sypiali pryz umocnieniach, w praktyce na wałach.
Jednak obrońcy trwali. Wiele szturmów, wiele ataków, czy to w noc czy w dzień. Czy dzień słoneczny, czy deszczowy, czy zamglony, nie było to ważne. Oczywiście czasami dochodziło do przerw w działaniach wojennych, ale obrońcy byli skutecznie zamknięci, nie mogli w praktyce wyjść, choć na początku oblężenia, dopóki były konie atakowano wojska kozackie, które szturmowały na zamek. Dobra decyzja, takie flankowe ataki były genialnym wręcz posunięciem, ponadto trzeba były wykorzystać potencjał naszej jazdy. Obrona się przedłużała, zaczęło brakować wody i pożywienia. Cytując znowu Radziwiłła:
"Zbarażu za groszową bułkę płacono całego florena"-czyli trzydziestokrotnie więcej niż w czasie pokoju.
Ceny zatem były kolosalne, jak to na wojnie.
"Dopóki były konie"- oczywiście te, które zostały zabite przez np. strzał armatni zostały rozdzielone na porcje mięsa, inne potem również zabijano dla pożywienia, trzeba było skądś brać jedzenie. Z wodą również było ciężko. Co jakiś czas zwężali promień wałów wycofując się bliżej zamku. UWAGA! Cześć dowódców chciała bronić się jedynie w zamku, Jeremi takiego rozwiązania nie brał pod uwagę, tylko zza ziemnych umocnień. Czemu? Raz mniej miejsca, dwa brak elastyczności, co do dalszej walki. Kapitulacja oznaczała w praktyce śmierć Wiśniowieckiego, a wojska w niewole tatarską, lub to samo co się stało w 1652 roku pod Batohem.
Jednakże Jeremi wiedział, że te wojska które znajdują się w Zbarażu nie wystarczą. Zatem postanowiono wysłać ochotników by przedarli się do króla z wołaniem o pomoc.
KOLEJNA UWAGA!
Nie tylko Skrzetuskiemu się udało. Inny (nie mogłem znaleźć tegoż nazwiska, nie jest to tak ważne), który wyruszył wcześniej również dotarł do króla. Skrzetuskiemu również ta sztuka się powiodła (ale miał na imię Mikołaj, a nie Jan, ponadto nasz siekiewiczowski bohater był "czysty jak łza" niekoniecznie tak było z jego pierwowzorem, o czym mogę napisać w innym poście). Skrzetuskiemu się udało, Jan Kazimierz zbierał wojska.
Ciekawostka: Skrzetuski za ten czyn miał dostać jakieś nadanie ziemskie, ale nigdy się go nie doczekał.
Ok, Zbaraż się broni, Chmiel atakuje, Jan Kazimierz zbiera wojska. Pięknie. Polacy idą na odsiecz. Wojsko zbierało się dość powoli, oczywiście już wcześniej zaczęto mobilizacje, ale w końcu wyruszono pomóc Zbarażczykom (jeśli mogę tak określić).
Teraz przejdziemy do tego co najbardziej lubię: taktyka!
Jan Kazimierz był dość dobrym dowódcą, jednakże popełniał błędy, nie ustrzegł się ich też w tej kampanii, a co go uratowało? Działanie pióra!
Czemu?
Szedł sobie nasz władca pod Zbaraż, był już niedaleko, bo pod Zborowem. I teraz mała dygresja. Sądzicie, że Chmiel sobie od tak siedział pod Zbarażem? Skądże znowu! Pokazał, że jest przebiegły. Część sił zostawił pod Zbarażem, a z większością sił i Tatarami poszedł na naszego króla. Jan Kazimierz nie wiedział w praktyce nic o wojskach powstańców, ich ilości i tego jak są rozlokowane. Nawet nie wiedział, że niedaleko niego znajdują się główne siły pod Chmielem i chanem. Oddaję tu głos pamiętnikarzom:
Mikołaj Jemiołowski zanotował:
Alić o kilka mil od Zbaraża , pod Zborowem, wojsko z królem i z inszymi senatorami postrzeżone i zaraz zewsząd niemal osaczone zostaje.
Albrycht Stanisław Radziwiłł napisał:
król […] oznajmił, iż zamierza nazajutrz pociągnąć w kierunku wroga i nie chciał od tego w żaden sposób odstąpić [...]Pospólstwo tak twardo tkwiło w rebelii, że chociaż wielu Tatarów kryło się w lasach, za żadną cenę nie chciało naszych o nich powiadomić, a co więcej, spoglądając z najwyższych drzew dawało wrogowi jakieś znaki.
Czy można dzięki temu usprawiedliwić króla? Moim zdaniem nie. Wysłane odpowiednio silne oddziały kawalerii powinny poradzić sobie z pospólstwem, które jak notował Radziwiłł nie pozwalało rozeznać się w sytuacji. Król wpadł w pułapkę. Wszystkie karty w rękach Chmielnickiego. To tak jakby grał w pokera i miał silne karty, powiedzmy dwa asy.
Siły polskie pod Zborowem zostały zaatakowane, sytuacja była trudna, jeśli nie mówiąc ciężka. Jan Kazimierz jednak okazał się pokerzystą na miarę dzisiejszych czasów. Miał w talii jokera, jeśli nawet nie dwa
Wracamy do owego pióra, które uratowało naszego władcę. Co kryło się pod tymi kartami? Kanclerz wielki koronny, oraz słabość Tatarów do łupów. Ale nie tylko słabość. Chcieli utrzymać tą kruchą równowagę. Dzięki temu mogli dyktować warunki tak Kozakom jak i Rzeczypospolitej.
Pióro nie stępiało. Układy z Chanem może i szły opornie, ale doszły do skutku. Ponadto chan tatarski narzucił warunki Chmielnickiemu. Jakie? Głównie chodziło o zwiększenie rejestru do 40 tys Kozaków. Tyle wojsk Rzeczyposolita nie miała nawet pod Chocimiem w 1621 roku (nie liczę Kozaków pod Sahajdacznym oraz ciurów obozowych i czeladzi). Niemała siła, która mogła być sporym wzmocnieniem sił w tym rejonie. Ponadto w praktyce trzy województwa: kijowskie, bracławskie i czernihowskie były terenem, gdzie de facto władzę miał Chmielnicki. Tatarzy mogli sobie łupić, dostali sowity okup.
Obrońcy Zbaraża mogli w końcu wyjść zza umocnień. Bronili się do końca. Trwało to do 22 sierpnia. Zatem ponad miesiąc 15 tys. armia broniła się przed 100 tys. (a nawet i 200 tys. jeśli liczyć czerń). Niesamowity wyczyn, prawda? Z całą pewnością wielki, i zapisał się w naszej historii. Straty obrońców? Ok 1/3 broniących się w Zbarażu zginęła, bardzo duży procent, ale spełnili swój żołnierski obowiązek.
Rzeczypospolita okupiła się przed klęską pod Zborowem, nie oszukujmy się do takiej sytuacji by doszło. Obrona Zbaraża w końcu zostałaby pokonana, lub sama by się poddała.
Pióro uratowało króla i wojska koronne, kto by się spodziewał
Zapraszam do dyskusji.
P.S.
Zapomniałem dodać publikacji z których korzystałem:
Źródła:
Mikołaj Jemiołowski, Pamiętnik dzieje Polski zawierający, oprac. Jan Dzięgielewski, Warszawa 2000.
Albrycht Stanisław Radziwiłł, Pamiętnik o dziejach w Polsce, t. 3, oprac. Adam Przyboś i Roman Żelewski, Warszawa 1980.
Opracowania:
Romuald Romański, Wojny Kozackie. Od Zbaraża do ugody w Perejasławiu, Warszawa 2013.
Leszek Podhorodecki, Kozacy Zaporoscy. Czy Polska Stworzyła Ukrainę?, Warszawa 2011.
Leszek Podhorodecki, Dzieje Ukrainy, Warszawa 2014.