Zwierzęta na Dzikim Zachodzie

  • Rozpoczynający wątek amsnet
  • Data rozpoczęcia
Status
Zamknięty.

DeletedUser

Gość
Gość
Czytając różne źródła, wymienię je na końcu, oraz podania, legendy, przyszedł mi do głowy pomysł stworzenia takiego właśnie tematu. W sumie najwięcej naczytałam się o koniach. Jednak można znaleźć wiele o bizonach, wielbłądach, psach a także wilkach.

Na przestrzeni 60 milionów lat, na obszarach Wielkich Równin Ameryki Północnej, rozwijały się mniejsze od dinozaurów zwierzęta: słonie, nosorożce, bizony, wielbłądy, psy, bobry, leniwce olbrzymie, lwy, tygrysy szablozębe, wilki a także małe, prymitywne konie. Mijały lata, góry lodowe przesuwały się z północy na południe, a potem znów się cofały i mimo, że każda inwazja lodowa spychała zwierzęta w cieplejsze strony na południe, to gdy tylko lody ustępowały, zwierzęta powracały pierwotne obszary. I tak: konie i wielbłądy, których ojczyzną były amerykańskie Wielkie Równiny, w czasie okresowego wyłaniania się skrawków lądu w Cieśninie Beringa, zawędrowały do Azji a stamtąd do Europy. Również gdy Przesmyk Panamski wychynął z morza, konie i wielbłądy przeszły do Ameryki Południowej.

Liczne stanowiska archeologiczne potwierdził, że Indianie sprzed kilkunastu tysięcy lat znali konia. Służył jednak jako zwierzyna łowna, a nie wierzchowiec. Jednak około dziesięciu tysięcy lat temu, u schyłku epoki lodowej, tajemniczy kataklizm dotknął wiele gatunków zwierząt. Całkowicie wyginęły wtedy między innymi konie.  

Po raz drugi konie pojawiły się w Ameryce w 1519 roku, kiedy hiszpański konkwistador Cortez przywiózł do Meksyku 11 ogierów, 5 klaczy i 1 źrebię. Dzięki tym koniom oraz ich potomstwu Hiszpanie podbili Amerykę Południową i Środkową. Przywiezione przez Hiszpanów konie były najlepszej rasy, w większości arabskiej, gdyż na wyprawy zamorskie zabierano tylko zwierzęta wysokiej klasy. 37 koni, które ekspedycja Pedro de Mendozy pozostawiła w 1535 r. na argentyńskich pampach, stworzyło podstawę dla powstania na kontynencie południowoamerykańskim nowej formy gospodarczej – myślistwa stepowego. Pięć klaczy i siedem ogierów porzuconych przez Hiszpanów w czasie pospiesznego odwrotu z Buenos Aires dało początek zdziczałym stadom, które już około 1580 roku zaczęły się rozprzestrzeniać po okolicy.

Biały człowiek ukazał się Indianom w lśniącej zbroi, na grzbiecie ogromnego czworonoga. Indianie byli święcie przekonani, że koń i człowiek są ze sobą zrośnięci w jedną nadprzyrodzoną postać, której ich dzidy nie mogą zabić. Aztekowie konie Hiszpanów ozdabiali kwiatami, przynosili im owoce i półmiski pełne mięsa. Kiedy później przekonali się, że konie, podobnie jak i ludzie, są śmiertelne, nie wahali użyć przeciwko nim oręża.

Indianie wynaleźli szybko własną oryginalną uprząż i obchodzili się z końmi zręczniej niż Hiszpanie. Łapali je na lasso i bolas, nie hodowali ich jednak. Wkrótce większość szczepów tubylczych z równin południa aż po Rio Pilcomayo na północy jeździła konno. Plemiona Chaco zamiast siodeł do jazdy wierzchem używały worków wypchanych słomą, a jako ostróg – kawałków kości.

Na terenie północnoamerykańskich Prerii pierwsze konie pojawiły się dopiero wtedy, gdy Hiszpanie osiedlili się w Nowym Meksyku w 1598 roku i w stanie Sonora, gdzie w ranchach prowadzili hodowlę koni. Hiszpanie jednak strzegli koni przed Indianami. Przez długi czas obowiązywał dekret z 1530 roku, który zabraniał „kolorowym” używania i posiadania zwierząt sprowadzonych do Ameryki przez Hiszpanów. Jednak w czasie rewolty zorganizowanej przez kapłana i wojownika Pope z plemienia Pueblo (lata 1680–1692) wiele koni dostało się w ręce mieszkańców Prerii. Część koni hiszpańskich wymknęła się z zagród i znalazła się na rozległych stepach, dając początek stadom półdzikich mustangów. Nazwa ta wywodzi się od hiszpańskiego słowa mestenos, co oznacza „dziki”. Indianie zaczęli je powoli wyłapywać, oswajać i ujeżdżać dla własnego użytku. Wreszcie konni już Indianie napadali na gospodarstwa Hiszpanów, dokonując kradzieży zwierząt. Wkrótce wytworzyła się wśród Indian profesja koniokradów i handlarzy koni, a w ślad za nimi wzrosła znajomość hodowli i ujeżdżania tych cennych zwierząt.

Początkowo koń traktowany był jako obiekt sakralny i został włączony w życie religijne plemion Równin i Prerii. Jego stąpnięcie uświęcało chusty, które tubylcy podkładali mu pod kopyta. Kult ten pojawił się na przełomie XVIII i XIX wieku. Genezę jego badacze wiążą z wyspecjalizowaniem się niektórych znachorów w nieznanej dotychczas weterynarii. Im się też przypisuje autorstwo wielu wierzeń związanych z koniem, a także stworzenie ceremonii odprawianych ku jego czci.

Wśród niektórych szczepów wyodrębniła się nawet grupa fachowych weterynarzy, którzy poświęcali się wyłącznie pielęgnacji i leczeniu koni. Ponadto przed wyprawami wojennymi i polowaniami na bizony za pomocą magicznych środków nadawali oni cudowną moc własnym koniom i skazywali na zagładę konie nieprzyjaciół. Po śmierci właściciela zabijano zazwyczaj konia przy jego grobie, aby mógł odbyć konno podróż do krainy duchów.

Ponieważ do ciągnięcia włók, montowanych z żerdzi od namiotów, a służących do transportu wszelkiego rodzaju tłumków, namiotów, dzieci, drzewa itp. Indianie używali zawsze psów, przeto i ciągnącego ładunki konia uważali początkowo za takiego samego czworonoga jak pies. Wypowiedź członków plemienia Dakota, którzy mówią o pierwszym koniu, przyniesionym wedle mitu przez błyskawicę: „Nie pachniał jak człowiek i myślano, że mógłby to być pies, ale był większy od psa pociągowego, toteż nazwano go sunka wakan, tajemniczy pies”. Dziś jeszcze Dakotowie nazywają konia sunka wakan. Natomiast w narzeczu Cree koń nazywa się – mistatim (wielki pies). Analogicznie Indianie Ona z Ziemi Ognistej, u których wielkie znaczenie miało guanako, nazywali konia yno’whn (wielkie guanako).

Konie juczono w identyczny sposób, jak dawniej psy, to znaczy przywiązując ładunki wprost na plecach zwierząt, bądź kładąc pakunki na kije przez nie ciągnięte. Przednie końce tych kijów umocowywano do uprzęży na barkach zwierzęcia, podczas gdy tylne wlokły się za nim po ziemi tworząc kąt rozwarty, dzięki poprzecznym kijkom umieszczonym w połowie długości włók, gdzie kładziono bagaż. Kanadyjscy Francuzi zwali tę uprząż travois.

O istnieniu stad dzikich koni różne grupy Indian dowiadywały się bardzo powoli. Malowane kroniki plemienne dowodzą, że na przykład plemiona z okolic rzeki Kolumbii nie znały konia jeszcze około 1850 roku, gdy tymczasem Czejenowie mieli konie już w 1780 roku, a Irokezi nawet o sto lat wcześniej. Najdawniejszymi w Ameryce Północnej posiadaczami koni byli Indianie Crow i Czarne Stopy, którzy już około 1600 r. mieli pojedyncze wierzchowce.
Przed 1700 r. Apacze, Wichita, Caddoe, Pawnee przyjęli konia. Wichita i Caddoe kontynuowali w dalszym ciągu swe zajęcia rolnicze, ale Pawnee przekształcili się w myśliwych. Polowali na bizony i kradli innym konie. Zdobycie koni wzmogło ich ruchliwość, zwiększyło zasięg polowań i wypraw wojennych. Nadal jednak prowadzili półosiadły tryb życia.
 
W połowie XVIII wieku umiejętność hodowli koni dotarła aż do północnych Szoszonów z Wyoming. Zdołali oni stopniowo utworzyć stada tych zwierząt i wkrótce stali się wybornymi jeźdźcami, jak gdyby te umiejętności towarzyszyły im od pokoleń. Szoszoni należeli przedtem do najuboższych i najnędzniejszych Indian Ameryki Północnej. Po zdobyciu koni, posuwając się na południe wzdłuż wschodnich krawędzi Gór Skalistych, rozpoczęli polowania na bizony i zaatakowali skutecznie swych odwiecznych prześladowców, Czarne Stopy. Konni myśliwi stali się poważnym zagrożeniem dla stad bizonów i osiadłych Indian-rolników. Bizony nie były już tylko zabijane dla pokarmu i skór na użytek własny myśliwych, lecz stały się dostarczycielami cennych surowców na handel (zwłaszcza skór).

Indianie Nez Perce w okolicach rzeki Palouse w stanie Idaho wyhodowali typ konia maści tarantowatej, zwanej w Ameryce Północnej appaloosa. Ten prawdziwie amerykański typ konia często wyróżniał się białym pyskiem lub głową. Appaloosa był dużym, cięższym i silniejszym koniem niż inne mustangi, mógł nosić większe ładunki. Nez Perce jeździli wyłącznie na appaloosach.
Prawdziwe konie prerii nie znały w ogóle owsa, lecz żywiły się delikatną korą drzew i tłustą trawą. Na prerii Ameryki Północnej utworzył się typ indiańskiego konia, małego, silnego, o cienkich pęcinach, natomiast konie z pampasów Ameryki Południowej stanowiły różnorodną mieszaninę typów, proporcji i barw.

Tak więc poczynając od XVII wieku koń rozpowszechnił się wśród Indian z południowego zachodu w kierunku północnym i wschodnim. Około 1750 roku konie były znane na całym niemal obszarze północnoamerykańskiej Prerii i dopiero w tym czasie rozwinęło się w pełni to, co nazywamy kulturą Indian Prerii.

Dla Komanczów, Kiowów, Dakotów, Czejenów i Apaczów koń był źródłem bogactwa, umożliwiał przenoszenie się z miejsca na miejsce i polowanie, stał się przedmiotem dumy. O wysokim uznaniu dla konia świadczy porównanie, jakie w swej mowie przytoczył Parra–Wa–Samen (Dziesięć Niedźwiedzi) z plemienia Komanczów Yamparika: „Komancze nie są słabi ani ślepi jak szczenięta psów. Są silni i dalekowzroczni jak dorosłe konie”.

Dzięki konnym polowaniom na bizona poważnie zmieniła się także struktura rodziny. Początkowo bowiem wyprawianie skór należało do mężczyzn. Z czasem pozostawili oni to zajęcie kobietom, sami zaś polowali, a zdobyte skóry sprzedawali kupcom. Bogacących się mężczyzn stać było na zakupienie kilku żon, które wyprawiały coraz więcej skór i suszyło mięso na sprzedaż.
Wśród Czarnych Stóp liczni myśliwi posiadali nawet po 20-30 żon. Kobiety zwykle kupowano za konia. Zazwyczaj w obozach indiańskich było pod dostatkiem koni dla wszystkich, nie wyłączając kobiet i dzieci.

Przebywający wśród plemienia Czarnych Stóp pewien kupiec zanotował w 1800 roku: „Są oni najbardziej szczęśliwymi i niezależnymi ludźmi na wschód od Gór Skalistych. Wojny, kobiety, konie oraz bizony są ich największymi przyjemnościami. Czynią wszystko, aby to mieć”.

Wśród Komanczów krwawej zemście podlegało rozmyślne zabicie konia, szczególnie gdy był to faworyt otrzymany w prezencie od najbliższego przyjaciela. Według światopoglądu Indian koń ma swoją własną, tak jak ludzie, osobowość. Nie dziwi więc, że za zabójstwo konia groził odwet nie na koniu sprawcy, ale zabicie sprawcy. W tym przypadku nie dochodziło do łańcuchowego rozszerzenia się sporu między krewniakami obu stron, albowiem zasada „życie mężczyzny za życie konia-faworyta” była dla wszystkich Komanczów oczywista.

Stada koni stały się podstawą ekonomicznego rozwoju wielu plemion, a ich hodowla źródłem bogactwa. Wojny międzyplemienne prowadzono często w celu zdobycia stad przeciwnika. Kradzież koni sprzed obozu przeciwnika, niebezpieczna i fascynująca, cieszyła się powszechnym zainteresowaniem. Przyznawano za nią tytuły bohaterów, a nawet stanowiska wodzów. Kradzieże koni stały się częścią edukacji młodego wojownika. Samo pojęcie wojny zmieniło się teraz w sposób rewolucyjny: nieprzyjaciela atakowano zuchwale nie po to, żeby mu wydrzeć skrawek mało wartej ziemi, ale by uprowadzić jego tabuny.

Konie przeznaczane na wyprawy wojenne były specjalnie szkolone. Oto co mówi na ten temat Geronimo, znany wódz wojenny Apaczów: „Niektórzy wojownicy musieli porzucić w walce konie i ratować się ucieczką na piechotę. Mój koń był tak przyuczony, że przybiegał na wezwanie, więc gdy tylko odsadziłem się od pogoni i znalazłem w bezpiecznym miejscu, przywołałem go”. Podobnie, będąc już w rezerwacie Fort Sill, Geronimo często przywoływał swoje konie. Wydawał jeden ostry dźwięk i wszystkie jego konie natychmiast przybiegały galopem.

„Są to najlepsi jeźdźcy świata i gdyby ich należycie uzbroić, pokonaliby z łatwością wyborowe pułki kawalerii europejskiej czy amerykańskiej” – zauważył w 1866 roku pewien wyższy wojskowy angielski, który był świadkiem gwałtownego natarcia Dakotów i Czejenów na karawanę wiozącą prowiant dla armii.


 
Żródła:
1. Baity E. Ch.: „Ameryka przed Kolumbem”;
2. Barrett S. M.: „Geronima żywot własny”;
3. Gąssowski J.: „Indianie Ameryki Północnej od początków po wiek XIX”;
4. Lips E.: „Księga Indian”;
5. Lips Juliusz E.: „U źródeł cywilizacji”;
6. Pieroni P.: „Wielcy wodzowie Indian”;
 

DeletedUser

Gość
Gość
Były krowy , konie , bizony, psy , byki , ogólnie dużo zwierząt.
 
Bizony jak i ich odmiana albinotyczna (biały kolor) u Indian polowanie na nie było jednym z najważniejszych wydarzeń, a upolowanie białego było zaszczytem i często skórę z niewinnego i nieświadomego zwierzęcia trafiały jako okrycia dla szamanów i wodzów plemienia. Dodajmy nieświszczuki (pieski preriowe), kojoty, wilki po zmroku, skorpiony, jadowite węże, szarańcza na polach, mustangi, kolibry, motyle, bydło, owce, lamy, alpaki (jest powszechnie używana do produkcji koców, ponczo i szalików) i wikunie, cykady, termity ^^' mogłabym wymieniać... tyle Wam starczy.
 

DeletedUser

Gość
Gość
Na dzikim zachodzie? Chyba głównie bydło. Nie wiem... Tak mi się jakoś kojarzy, gdy przeczytałem "Winetou"...
 

DeletedUser

Gość
Gość
Bobry, bizony, pumy, kojoty, bydło, wilki, orły, ryby, Grizzli. Durzo zwierząt jest.
 

DeletedUser

Gość
Gość
@No nie to samo...

Były też jaszczurki :p I ryby... Nie pomijając osłów :)
 

DeletedUser13290

Gość
Gość
Nic się nie zmieniło do tej pory prócz liczebności i naturalnych siedlisk. ;)
 

DeletedUser

Gość
Gość
Jednorożce, słonie, hipopotamy, żyrafy, goryle...::P:
Nie a tak na serio to występują w grze bardziej znane.
Kojoty, grizzly, pumy, łososie, pstrągi, orły, indyki, kojoty, sępy, bizony, różne rodzaje koni, [kucyki, mustangi, kłusaki] świnie, wilki itp :)
 

DeletedUser29127

Gość
Gość
Jeszcze 20 lat temu dosyć często widywano szeczne wenrze na preriach arizony ::D:
 
Status
Zamknięty.
Do góry