Bóstwa Indiańskie, podania, legendy

  • Rozpoczynający wątek amsnet
  • Data rozpoczęcia
Status
Zamknięty.

DeletedUser

Gość
Gość
Nie wiem jak wy, ale ja od dziecka lubiłam bajki, później zaczęłam czytać mitologię, później zaczęłam zgłębiać historie i podania na temat poszczególnych bóstw, a przy okazji The West pomyślałam sobie: czemu nie miałby powstać taki temat jak ten? Zapewne wiecie, że Indianie, nie tylko Ameryki Północnej, lecz i na innych kontynentach, mieli swoje podania, opowieści. To zajmowało im długie wieczory przy ognisku, starszyzna siadała wokół ogniska i zaczynał się wielki spektakl…. Atmosfera dookoła jaka temu towarzyszyła, palące się ognisko, zapach dymu z fajki, trzaskające drewno i półmrok, to tworzyło idealny nastrój … :)

Dziś "klimat" się zmienił, ale legendy o bóstwach Indiańskich, jakieś podania na pewno się zachowały :)

W co wierzyli Indianie? Jacy bogowie towarzyszyli im w życiu, jakie legendy o nich opowiadano? Zapraszam do snucia opowieści :)



Najwyższe bóstwo plemienia Lakota (Siuksów):

Wakan Tanka - czyli "Wielka Tajemnica". Pra-ojciec, stworzyciel rządzący wszechświatem za pośrednictwem wielu innych bóstw, a każde z nich było wcieleniem jego istnienia. Według mitu o stworzeniu świata pierwsi byli czterej bogowie: Inyan (Skała), Maka (Ziemia), Skan (Niebo) i Wi (Słońce). Ponieważ bóstwa te czuły się osamotnione stworzyły inne aspekty Wakan Tanka:

1. Bogowie Stowarzyszeni: Księżyc, Wiatr, Ptak Gromu i Spadająca Gwiazda.
2. Bóstwa pokrewne: Dwunożni (czyli ludzie i ich krewniacy, niedźwiedzie), Bawoły Czwórwiatry i Wir Powietrzny.
3. Podobni Bogu (ci powstali na końcu bardziej byli abstrakcyjnymi bytami związanymi z duszą i świętą mocą): Nagi (Cień Zmarłego), Nagila (Cieniopodobny), Niya (Tchnienie Życia) i Sicun (Moc Ducha).

Owych szesnaścioro bóstw zwanych jest w mitologii jako Tob Tob (Cztery-cztery).


Najwyższe bóstwo ludu Algonkinów pochodzącego z terenu południowo-wschodnich Stanów Zjednoczonych i Kanady:

Kici Manitu - Wielki Duch, stworzył wszechświat i rządził nim, jednak codzienne troski pozostawił innym bóstwom takim jak: Słońce, Księżyc, Piorun i Wiatr. Wierzono, że był wszechobecny we wszystkich formach życia - naturalnych i nadprzyrodzonych.


Najwyższe bóstwo ludu Paunisów:

Tirawa - Łuk Nieba - istota najwyższa, która na początku stworzyła Shakuru 9odpowiednik Słońca), Pah bóg Księżyca), Gwiazdę Poranna, Gwiazdę Wieczorną, Gwiazdę Śmierci i cztery inne gwiazdy podtrzymujące niebo. Tirawa część swojej mocy przekazał każdemu z ciał niebieskich wyznaczając mu jego miejsce na niebie.


To tylko te najważniejsze, chcę zostawić coś dla Was ;)
 

DeletedUser

Gość
Gość
Temat - rzeka :p Może więc na dobry początek przytoczę mit o stworzeniu świata

Mity o stworzeniu świata

Najbardziej popularny mit o stworzeniu świata opowiada o zwierzęciu, które nurkuje na dno morza w poszukiwaniu błota. Kaczka (czy też kruk, nur, łyska, norka, orzeł albo jastrząb) przynosi w dziobie błoto, które rozrasta się tworząc ziemię. W micie Czejenów ziemia ma spoczywać na grzbiecie Babki Żółwicy.
Opowieści o ziemi wyłowionej przez nurkujące zwierzę są blisko związane z mitami o potopie, wywołanym nieustannym deszczem czy łzami istot żyjących w świecie ponad nami, które wylały, spoglądając na niewłaściwe postępowanie ludzi.
W większości mitów ludzkość zostaje stworzona z gliny (Hopi) lub trawy, pierza, patyków albo uszu czy rogów. Ludzie wyłaniają się także z kości zmarłych, potu Twórcy Ziemi lub po prostu na czyjeś życzenie.
Niektóre plemiona łączą bogów w pary - Matkę Ziemię z Ojcem Niebem, Słońce z Księżycem, Poranną Gwiazdę z Gwiazdą Wieczorną... Według Irokezów i Huronów na płn.-wsch. oraz Nawahów na płd.-zach. pierwszą istotą była kobieta.
Indianie Micmac ze wsch. Kanady postrzegają stworzenie jako nieustanny ciąg zmian. Ich wszechświat składa się z sześciu światów: Świata Poniżej Ziemi, Świata Poniżej Wody, Świata Ziemi, Świata Duchów, Świata Powyżej Ziemi oraz Świata Powyżej Nieba.


Stworzenie świata

Awonawilona - "Wszechogarniający", był niewidoczny spowity ciemnością i napełniony pustką. Następnie wypłynęły z niego mgły oraz strumienie i utworzyły ognistą kulę - słońce, które dotknęło kłębiących się mgieł, razem z nimi tworząc krople deszczu, a te z kolei przekształciły się w ocean. Następnie Awonawilona złożył swoje nasienie pod wodami oceanu - nasienie wyrosło, tworząc zieloną pokrywę, rozciągającą się ponad wodami. Wówczas Awonawilona rozdzielił się - jedna część jego stała się Matką Ziemią, a druga - Ojcem Niebem.
Matka Ziemia splunęła na morze i zamieszała w nim palcem, tworząc pianę, Dmuchnęła na pianę, formując czarne i białe mgiełki, które uniosły się jako chmury ponad oceanem, a te spuściły na ziemię życiodajny deszcz.
Wówczas Ojciec Niebo wzniósł się do niebieskiej krainy. W Matce Ziemi szybko dojrzewało życie i wkrótce porodziła ona istoty żywe - najpierw obrzydliwe węże, potem napawające strachem potwory, a na koniec gigantyczne bliźniaki, które miotały piorunami, drążącymi w ziemi głębokie otwory.
Bliźniaki powiązały ze sobą drzewa, winorośle oraz trawy, tworząc olbrzymie drabiny, które mogły pomóc ludziom wydostać się z ciemnych trzewi ziemi. Ci, którzy zdołali wyjść, zastali pięknie zaorane pola, gotowe przyjąć pierwsze ziarna kukurydzy. Ludzie zaczęli uprawiać ziemię i zbierać jej plony.
Jest to historia o stworzeniu Indian Pueblo zamieszkujących pustynne obszary płd.-zach. Ameryki - Arizonę i Nowy Meksyk.

Na razie tyle. Później chętnie jeszcze coś napiszę, ale żeby nie było, że tylko ja się udzielam i wszystko zostanie podane na tacy ;P

P.S. Uwielbiam mitologię i też się nią mocno interesuję ;)
 

DeletedUser13290

Gość
Gość
amsnet dokonałaś niemożliwego z moim tematem o Polakach na Dzikim Zachodzie, ja postaram się wydobyć coś na twój temat. Indianie bardzo mnie interesują.


Bogowie Indian Ameryki Północnej :


ANGUTA (Inuit/Eskimosi) Zbierający zmarłych. Anguta znosi zmarłych do podziemi, gdzie muszą spać z nim przez rok.

ANINGAN (Inuit/Eskimosi) Księżyc, brat słońca, które ściga po niebie. Aningan ma piękne igloo, w którym wypoczywa. Mieszka tam też Irdlirvirissong, jego kuzyn - demon. Księżyc jest wielkim myśliwym i jego spiżarnia jest zawsze pełna mięsa i skór.

ASGAYA GIGAGEI (Czirokezi) Czerwony Mężczyzna lub Kobieta, wzywany w zaklęciach mających uleczyć chorych. Asgaya Gigagei jest bóstwem męskim lub żeńskim, zależnie od płci pacjenta.

ATIRA (Pawnee) Ziemia, Święta Matka każdego żywego stworzenia.

Plemię Pawnee utrzymywało się z polowań. Gdy powiedziano im, że mają porzucić myślistwo i zająć się rolnictwem, ich kapłan odrzekł: "Każesz mi rozdzierać grunt! Czy mam wziąć nóż i rozciąć łono mojej matki? Jak umrę, nie weźmie mnie do swego łona na wypoczynek. Każesz mi wykopywać kamienie! Czy mam sięgać pod jej skórę i wyjmować jej kości? Jak umrę, nie będę mógł wejść w jej ciało, by znów się narodzić. Każesz mi ścinać trawę, robić z niej siano i je sprzedawać, i być bogatym jak biali ludzie! Ale jak śmiałbym ścinać włosy mojej matki? To złe prawo i moi ludzie nie będą go przestrzegać.

AWONAWILONA (Indianie Pueblo) "Ten, Który Zawiera Wszystko. "Najwyższy Bóg, Stwórca Wszystkiego. Przed stworzeniem był tylko Awonawilona; wszystko inne było pustką i ciemnością. Będąc zarówno męskim, jak i żeńskim bóstwem, Awonawilona stworzył wszystko z siebie, a sam przybrał postać słońca, dawcy światła.

DEOHAKO (Irokezi/Seneca) Duchy kukurydzy, fasoli i tykwy, które żyją razem w pojedynczej górze. Gdy Onatha, duch kukurydzy, szukała rosy została złapana przez złego ducha - Hahgwehdaetgaha, który zabrał ją do podziemi. Słońce uratowało ją i od tej pory pozostaje na polach kukurydzy, aż ta nie dojrzeje.

ESTANATLEHI (Nawaho) Przybrana córka Pierwszej Kobiety. By ukarać ludzi za dumę, Pierwszy Mężczyzna i Pierwsza Kobieta zesłali plagę potworów by pozabijały i pożarły ludzi. Po pewnym czasie Pierwsza Kobieta zaczęła żałować zła jakie wraz z Pierwszym Mężczyzną zesłała na ludzi. Dlatego też gdy znalazła małą Estabatelhi leżącą na ziemi obok jej góry, Pierwsza Kobieta wzięła ją ze sobą. Estanatelhi dorosła w ciągu czterech dni. Kochała się ze Słońcem i urodziła Bliźniaki, które po wielu przygodach uwięziły potwory.

GAHE lub GA'AN (Apacze) Nadprzyrodzone istoty, które żyją wewnątrz gór. Czasem można usłyszeć jak tańczą i biją w bębny. Ponieważ umieją leczyć oddaje się im cześć. Maski ubierane przez tancerzy w czasie odprawiania rytuałów pomalowane były na różne kolory, z których każdy reprezentował jednego Gahę, z wyjątkiem Szarego, który pojawiał się jako klaun a w rzeczywistości jest najpotężniejszym z nich wszystkich.

GLUSKAP (Algonquin) Stwórca, a dokładniej - siła stwórcza. Zazwyczaj życzliwy ale i kapryśny. Gluskap stworzył równiny, rośliny jadalne, zwierzęta i ludzi z ciała Matki Ziemi. Jego rywalem był jego wilczy brat Malsum, który stworzył skały, zarośla i trujące zwierzęta. Po długiej walce Gluskap zabił Malsuma i zniszczył jego magię. Walczył też z potworami, gigantami, nauczył ludzi polowań i uprawy roślin, nazwał gwiazdy. Gdy jego praca została zakończona, powiosłował na wschód w brzozowym canoe. Pewnego dnia powróci.

GROMOWŁADNI BLIŹNIACY (Cherokee) Synowie Kanati i Selu. Kanati i Selu żyją na wschodzie, Bliźniacy na zachodzie. Gdy słychać grom, oznacza to że chłopcy bawią się piłką.

GWIAZDA PORANNA (Pawnee) Opiekun wiodący słońce na jego codziennej wędrówce. Bóg-żołnierz.

GWIAZDA POŁUDNIOWA (Pawnee) Bóg świata podziemnego, przeciwieństwo Gwiazdy Północnej. Obdarzony zdolnościami magicznymi i obawiany [strona bierna od "obawiać się" - przyp. tłum.].

GWIAZDA PÓŁNOCNA (Pawnee) Stwórca. Szczodry i czcigodny.

GWIAZDA WIECZORNA (Pawnee) Zła gwiazda, która ściąga słońce z nieba i posłała swoją córkę, by przeszkodzić Gwieździe Porannej w przywróceniu słońca.

HINO (Irokezi) Bóg piorunów i nieba. Tęcza jest jego małżonką. Swoimi ognistymi strzałami Hino niszczy złe duchy.

IRDLIRVIRISISSONG (Inuit/Eskimosi) Kuzyn księżyca. Czasami Irdlirvirissong wychodzi na niebo by tańczyć, błaznować i śmieszyć ludzi. Ale jeśli ktoś znajdzie się w pobliżu musi uważać by demon nie wysuszył i pożarł jego wnętrzności.

KACHINAS (Hopi) Duchy natury które zamieszkują i kontrolują wszystko - duchy zwierząt, duchy zmarłych przodków, duchy bogactw naturalnych takich jak wiatr, deszcz i grzmot. Dokładna ich liczba nie jest znana, ale w mitologiach różnych wiosek pojawia się ich ponad pięćset.

KANATI (Cherokee) "Szczęśliwy Myśliwy". Czasem nazywany jest Pierwszym Mężczyzną. Żyje ze swoją żoną Selu ("Kukurydza") tam gdzie wschodzi słońce. Ich synowie, Gromowładni Bliźniacy, mieszkają na zachodzie.

KITCKI MANITOU (Algonquin) Wielki Duch, Najwyższa Istota. Niestworzony, Ojciec Życia, Bóg Wiatrów. Wielki Duch w pewien sposób obecny jest w prawie każdej indiańskiej mitologii.

KOJOT (Indianie południowo-zachodni ale znany również na innych terenach). Naciągacz, błazen. Stwórca i nauczyciel ludzi. Podobnie jak Loki, Kojot cały czas się czai, sprawiając kłopoty i robiąc psikusy. Dla Zunisów, Kojot jest herosem, który ustanowił prawa dzięki którym ludzie mogą żyć w pokoju. Indianie Pomo utrzymują, że Kojot stworzył ludzi a następnie ukradł słońce żeby ich ogrzać. Siuksowie mówią, że stworzył konie.

Chinook opowiadają jak Kojot i Orzeł zeszli do Krainy Umarłych by sprowadzić swoje martwe żony. Na granicy znaleźli mały domek oświetlony tylko księżycową poświatą. Każdej nocy stara kobieta połykała księżyc i zmarli pojawiali się w domku. Bogowie rozpoznali swoje żony między zmarłymi i obmyślili plan. Następnego dnia, po tym jak stara kobieta zwymiotowała księżyc a zmarli zniknęli Kojot zbudował ogromną drewnianą skrzynię. Umieścił w niej liście roślin każdego rodzaju. Kojot i Orzeł zabili starą kobietę. Kojot założył jej szaty. Gdy nadszedł czas połknął księżyc. Zmarli pojawili się. Ale Orzeł umieścił skrzynię za wejściem. Gdy Kojot zwymiotował księżyc zmarli wylecieli i zostali złapani do skrzyni. Kojot przekonał Orła, by pozwolił mu nieść skrzynię. Ale Kojot bardzo chciał zobaczyć swoją żonę i otworzył skrzynię. Dusze zmarłych uniosły się jak chmura i zniknęły na zachodzie. Właśnie dlatego ludzie umierają na zawsze, nie tak jak rośliny, które obumierają zimą ale zielenią się wiosną.

KRUK (północnozachodnie tribes) Kolejny bóg-oszust. Bardzo chciwy. Ciągle szuka jedzenia. Pewnego razu Kruk ukradł skąpcowi księżyc i umieścił go na niebie.

KRÓLIK (Południowowschodnie plemiona) Podobnie jak Kojot i Michabo - oszust. Dzięki przebiegłej sztuczce, Królik przyniósł ludziom ogień.

MICHABO (Algonquin) Wielki Zając. Oszust. Zmnieniacz kształtów. Stwórca ludzi, ziemi, zwierzyny płowej, wody i ryb. W Domu Świtu Michabo jest gospodarzem dla dusz dobrych ludzi i karmi ich soczystymi owocami i rybami.

NAGENATZANI(Nawaho) Starszy z Gromowładnych Bliźniaków.

NESARU (Arikara) Duch nieba. Na początku Nesaru miał władzę nad wszystkimi stworzeniami. Niezadowolony z rasy podziemnych gigantów, którzy nie chcieli uznać jego autorytetu, Nesaru stworzył nową rasę. Zesłał również powódź, która zatopiła giganrów nie czyniąc szkody nowym ludziom. Gdy nowi ludzie zaczęli prosić, by ich uwolnił z podziemi, Nesaru zesłał Matkę Kukurydzy [a może Kukurydzianą Matkę? w każdym razie Corn Mother - przyp. tłum.] by ich uwolniła.

NOKOMIS (Algonquin) "Babcia." Święta Matka Ziemia. Nokomis wychowuje wszystkie żyjące stworzenia.

OCASTA (Cherokee) "Kamienny płaszcz" Imię pochodzi od jego płaszcza, który zrobiony był z kawałków krzemienia. Zarówno dobry jak i zły, Ocasta był jednym z pomocników Stwórcy. Ocasta stworzył wiedźmy i płynął od jednej wioski do drugiej wywołując zgiełk. Kilka kobiet złapało Ocastę przebijając jego serce kijem. Mężczyźni spalili umierającego Ocastę, który na swoim stosie pogrzebowym przekazał im pieśni i tańce odpowiednie do polowań, wojen i uzdrawiania. Niektórzy z mężczyzn otrzymali wielką moc i stali się pierwszymi szamanami.

OLELBIS (Wintun, Wybrzeże Pacyfiku) Stwórca żyjący w Olelpanti (Niebie) z dwoma starymi kobietami. Gdy pierwsi ludzie spalili świat, Olelbis zesłał wiatr i deszcz by ugasić płomienie. Następnie naprawił ziemię. Olelbis chciał żeby ludzie żyli wiecznie. Gdy się starzeli, mieli wspinać się do nieba i żyć z nim w raju. Olelbis nakazał dwóm sępom zbudować drabinę do Olelpanti, po której mogliby się wspinać ludzie, ale Kojot przekonał je, by zaprzestały pracy.

PIERWSZY MĘŻCZYZNA I PIERWSZA KOBIETA (Nawaho) Na początku, Pierwszy Mężczyzna i Pierwsza Kobieta wspięli się razem z Kojotem ze świata podziemnego wiodąc ludzi przez pułapki do świata naziemnego, który stał się ich domem. Gdy stwierdzili, że niebo z samym li tylko Księżycem i Słońcem jest zbyt puste, Pierwsi Mężczyzna i Kobieta oraz Kojot zgromadzili błyszczące kamienie i umieścili je na niebie jako gwiazdy.

SEDNA (Inuit/Eskimosi) Bogini morza i morskich stworzeń. Jednooki gigant [gigantka? - przyp. tłum.] Straszliwa stara wiedźma. Dawno temu, w czasach młodości, była bardzo ładna lecz ojciec wrzucił ją do morza jako ofiarę. Mag chcący odwiedzić Sednę musi przejść przez królestwo śmierci, a potem przejść przez otchłanie gdzie lodowe koło wiecznie wiruje i niezmiennie gotuje się potrawka z foki [???, no ale w końcu było "a cauldron of seal meat stews endlessly - przyp. tłum.]. By powrócić musi przejść przez kolejną otchłań, cienką jak brzytwa.

SELU (Cherokee) "Kukurydza." Czasem nazywana pierwszą kobietą. Żona Kantiego. Selu potajemnie stworzyła kukurydzę pocierając swój brzuch lub też przez oddanie kału. Jej synowie, Gromowładni Bliźniacy, zabili ją gdy stwierdzili, że była wiedźmą.

SHAKURA (Pawnee) Bóg słońca. Indianie Pawnee odprawiali swój słynny taniec słońca właśnie na cześć Shakury. Młodzi wojownicy przebijali skórę i mięśnie klatki piersiowej kołkiem, który był przywiązany za pomocą rzemienia do wysokiego pala wbitego w ziemię. Młodzieniec utrzymywał całe swoje ciało na tym rzemieniu z wolna okrążając pal, gdy podążał za ruchem słońca. Trwało to do zachodu słońca lub też do czasu gdy kołek wyrwał się z ciała, razem z mięśniami i skórą.

SŁOŃCE (Cherokee) Bogini. Gdy córka Słońca została ugryziona przez węża i wzięta do Ducha Wsi [???, w org. - "Ghost Country" - przyp. tłum.], Słońce pogrążyła się w żalu i nie dawała już światu światła. Jej łzy spowodowały powódź. W końcu Cherokee wysłali młodego mężczyznę i kobietę by uleczyli żal Słońca, co też uczynili śpiewając i tańcząc.

SŁOŃCE (Inuit/Eskimo) Prześliczna młoda panna niosąca pochodnię i goniona po niebie przez brata, Aningana, księżyc. Planeta Jupiter jest matką Słońca. Jest również bardzo niebezpieczna dla magów, gdyż pożera wątroby nieostrożnych.

TEKKEITSERKTOCK (Inuit/Eskimo) Bóg ziemi, władca polowań, któremu podlega cała zwierzyna płowa.

TIRAWA-ATIUS (Pawnee) Wyższa siła, stwórca nieba i ziemi.

Na początku Tirawa-Atuis zwołał wszystkich bogów by obwieścić im swój plan stworzenia rasy ludzkiej. Obiecał im podział wpływów w zamian za pomoc. Shakura-Słońce miał dostarczać światło i ciepło. Pah-Księżyc był przypisany nocy. Gwiazdę Wieczorną, Matkę Wszystkiego umieścił Tirawa-Atuis na zachodzie. Gwieździe Porannej nakazał strzec wschodu. Gdy bogowie stworzyli z wody suchy ląd Tirawa-Atuis nakazał Słońcu i Księżycowi by się kochali i dali życie synowi. Następnie powiedział Gwiazdom Porannej i Wieczornej by też uprawiały miłość i spłodziły córkę. W ten sposób rasa ludzka została stworzona,

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie Kojot, który ukradł worek z wiatrami od Błyskawicy. Otwierając go uwolnił wiatry i sprowadził na świat śmierć.

THOBADESTCHIN (Nawaho) Młodszy z Braci Bliźniaków.

THOUME' (Chitimacha) Thoume' nauczył ludzi robienia ubrań, rozpalania ognia oraz uprawiania miłości. Po stworzeniu słońca i księżyca, Thoume' nakazał bogowi-oszustowi Kutnahinowi nauczyć ludzi medycyny i przygotowywania jedzenia. Kutnahin podróżował przez świat przebrany za żebraka.

TORNGASAK (Inuit/Eskimo) Dobry duch reprezentujący to wszystko co w naturze jest dobre i pomocne człowiekowi.

WACHABE (Sioux/Osage) Czarny Niedźwiedź. Strażnik. Symbol długiego życia, siły i odwagi.


http://www.insomnia.pl/temat154889

P.S. Też lubię mitologię i ogólnie historię:D
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

DeletedUser

Gość
Gość
Wiem, że Gluskap już był wspomniany, ale znalazłam opowiadanie więc nikt się nie obrazi jak przytocze go raz jeszcze ;)


Gluskap i jego czterej goście
PLEMIĘ MIKMAKÓW

Misjonarz, który zanotował tę historię zasłyszaną od Indian z plemienia Mikmak, sądził, że jest to przypowieść, w której można doszukać się wielu różnych znaczeń.

Gluskap opuścił Indian, lecz wkrótce potem czterej mężczyźni postanowili go odszukać. Nie wiedzieli, gdzie przebywa, ale wiedzieli, że każdy może go odnaleźć, jeśli szuka wytrwale. Wiele razy słońce wstawało i zachodziło, wiele razy księżyc się zmieniał, a oni wędrowali coraz dalej. Wyruszyli wiosną i nie ustali w drodze aż do połowy lata następnego roku.

Wtedy bowiem trafili w lesie na ścieżkę zaznaczoną wypalonymi drzewami. Ścieżka zaprowadziła ich nad piękną rzekę, a potem nad wielkie, piękne jezioro, w które wrzynał się bardzo długi górzysty cypel. Wspięli się na wzgórze i z wierzchołka zobaczyli smugę dymu wzbijającą się spomiędzy drzew. Wkrótce znaleźli się przed dużym, doskonale zbudowanym wigwamem.

Weszli i zastali tam dwoje ludzi. Po prawej stronie siedział mężczyzna w wieku dojrzałym, a po lewej bardzo stara kobieta, zgięta ku ziemi tak, jakby dźwigała ze sto lat na plecach. Naprzeciw wejścia leżała mata, najwidoczniej przygotowana dla kogoś trzeciego.

Mężczyzna przyjaźnie powitał czterech gości i zaprosił ich żeby usiedli w wigwamie. Nie zadawał im zwykłych w takich okolicznościach pytań, skąd przychodzą i dokąd idą. W chwilę później usłyszeli plusk zbliżającego się do brzegu kanu, a potem kroki. Wszedł młody człowiek, dostatnio ubrany, męskiej postawy i szlachetnego oblicza. Łatwo było się domyślić, ze wraca z polowania, bo miał ze sobą broń; powiedział też zaraz kobiecie, że przyniósł zwierzynę.

Staruszka, słaba i drżąca, z trudem się dźwignęła na nogi, wzięła od myśliwego kilka bobrów i zaczęła je przygotowywać do upieczenia. Była jednak tak niedołężna, że młody mężczyzna wyjął z jej ręki nóż i sam się zajął sprawianiem zwierząt. W jakiś czas potem ofiarował każdemu ze zgłodniałych gości dużą porcję pieczonego mięsa.

Przez siedem dni odpoczywali po długiej wędrówce, przyjmowani w wigwamie bardzo gościnnie. Gospodarze wcale nie zwracali uwagi na ich zniszczoną odzież, tak podartą, że w wielu miejscach przez dziury przeświecało nagie ciało.

Pewnego ranka starszy mężczyzna poprosił młodszego, żeby umył twarz matki. A gdy młody to zrobił, zniknęły z twarzy staruszki zmarszczki; wyglądała teraz młodo i pięknie. Siwe włosy ściemniały i nabrały połysku. Zgrzybiała, zgarbiona starucha przemieniła się w młodą, smukłą i zwinną kobietę, ubraną we wspaniałą suknię.

Czterej goście przyglądali się temu ze zdumieniem. Zrozumieli, że młody gospodarz, kimkolwiek jest, ma nadprzyrodzoną władzę. Chętnie się zgodzili, gdy ich zaprosił na przechadzkę obiecując pokazać okolicę. Było tam bardzo pięknie. Wysokie drzewa z bujnymi liśćmi i pachnącymi kwiatami stały w rzędach tak prostych i oddalonych jeden, od drugiego, że we wszystkie strony otwierał się widok i wzrok mógł sięgnąć daleko. Powietrze było łagodne i aromatyczne. Wszystko tchnęło spokojem, zdrowiem i weselem.

Kiedy się nacieszyli pięknymi widokami, ich gospodarz i przewodnik zapytał:

– Skąd przyszliście i po co?

– Szukamy Gluskapa.

– Ja nim jestem – odparł – Czego ode mnie chcecie?

– Jestem złym człowiekiem – powiedział pierwszy – Mam zły charakter. Chciałbym się stać spokojny, łagodny i pobożny.

– Dobrze – rzekł Gluskap – Spełnię twoje życzenie.

– Jestem biedny – powiedział drugi. – Trudno mi utrzymać się przy życiu. Chciałbym być bogaty.

– Dobrze – rzekł Gluskap. – Spełnię twoje życzenie.

– Ludzie mną pogardzają – powiedział trzeci – chciałbym żeby mnie kochali i szanowali.

– Spełnię twoje życzenie – odparł Gluskap.

– A ja pragnę żyć bardzo długo – oznajmił czwarty.

– Twoje życzenie jest bardzo trudne do spełnienia – rzekł Gluskap. – Zrobię jednak dla ciebie, co się da.

Nazajutrz gospodarze wigwamu przygotowali dużo jedzenia i czterej mężczyźni najedli się porządnie przed wyruszeniem w drogę powrotną. Gluskap zaprowadził ich na wysoką, niedostępną górę. Grunt był tam kamienisty, pełen rozpadlin, nie nadający się do uprawy. Na szczycie, gdzie słońce świeciło od rana do nocy, Gluskap kazał im się zatrzymać. Podszedł do tego, który prosił o długie życie, objął go w pasie, podniósł, a potem znów postawił na ziemi. Silnymi ruchami rąk wykręcał jego ciało to w jedną, to w drugą stronę, a potem podniósł jego złożone dłonie nad głową. I natychmiast człowiek ten przemienił się w stary sękaty cedr, a z pnia od samej ziemi aż po wierzchołek wyrosły mu szorstkie, brzydkie gałęzie.

– Gotowe! – wykrzyknął Gluskap – Nie wiem dokładnie, ile lat pożyjesz ale myślę, że przez długi czas nikt tutaj nie przyjdzie i nie zakłóci twojego spokoju. Nie będziesz nikomu na nic potrzebny, bo ziemia dokoła jest jałowa i nic nie warta. Mam nadzieję, że doczekasz sędziwej starości.

Trzej mężczyźni osłupieli ze zgrozy. Żałowali utraconego towarzysza, a co gorsze zlękli się, że, Gluskap ich życzenia spełni w podobnie dziwaczny sposób. Wkrótce jednak pozbyli się strachu, bo Gluskap odprowadził ich z powrotem do wigwamu, wyjął z worka, w którym przechowywał leki, trzy pudełka i każdemu z gości dał jedno. Kazał im zdjąć zniszczone ubrania i włożyć nowe, specjalnie dla nich przygotowane, bardzo starannie uszyte i przyozdobione.

Pilno im było już wracać do domu, lecz lękali się podróży, która w pierwszą stronę zajęła im całe lato, zimę i połowę drugiego lata. Gluskap wszakże ofiarował im się na przewodnika. Nazajutrz wczesnym rankiem włożył pas i ruszył przodem, a trzej mężczyźni za nim. Około południa znaleźli się na szczycie góry, z której przez niebieską mgłę widać było w oddali drugą.

– Siedem razy słońce zajdzie, nim dostaniemy się na tę wysoką górę – mówili mężczyźni.

Gluskap nic nie powiedział, lecz szedł dalej. Ku zdumieniu trzech mężczyzn stanęli na szczycie drugiej góry w połowie tego popołudnia.

– Rozejrzyjcie się stąd uważnie – rzekł Gluskap.

– Ależ to nasza okolica! – zawołali ze zdumieniem.

Zobaczyli w dole znajomy widok, lasy, wzgórza, jezioro i rzekę swojego rodzinnego kraju.

– Tam jest wasza wioska – stwierdził Gluskap.

Pożegnał ich, a trzej mężczyźni zbiegli z góry i przed zachodem słońca byli już w swoich domach.

W pierwszej chwili nikt ich nie poznał, tak ich odmieniał nowy piękny strój. Gdy się wreszcie sprawa wyjaśniła, mieszkańcy wioski zgromadzili się wokół nich. Mężczyźni, kobiety, dzieci, wszyscy słuchali z podziwem opowieści o ich przygodach.

Gdy skończyli opowiadać, otworzyli pudełka, do których Gluskap zabronił im zaglądać, póki nie wrócą do domu. Była w nich czarodziejska maść, więc co prędzej namaścili nią swoje ciała.

Natychmiast spełniły się życzenia każdego z trzech mężczyzn. Ten, który się martwił, że nie jest lubiany, tak wypiękniał na duszy i tak przyjemnie pachniał czarodziejskim balsamem, że wszyscy się do niego garnęli i pokochali go. Ten, który przedtem skarżył się na biedę, z każdego polowania przynosił odtąd mnóstwo zdobyczy i je­go rodzinie nie zbywało na dobrym jedzeniu. Ten, który się przyznał Gluskapowi do złego charakteru, stał się człowiekiem sprawiedliwym, zawsze spokojnym, łagodnym i nabożnym.

Znaleźli Gluskapa, a on spełnił ich pragnienia.

„Legendy Indian kanadyjskich”

Mam nadzieję, że się wam spodobało to podanie :)
 

DeletedUser

Gość
Gość
Podanie świetne, bardzo przyjemnie się czyta ;)

Opowieść starożytnego ludu Pajutów, wyjaśniające dlaczego Gwiazda Północna jest nieruchoma

Niebo pełne jest żywych obiektów. Są w ciągłym ruchu, tak jak Pajuci przemieszczając się we wszechświecie i pozostawiając swoje ślady po całym niebie. Niektóre z gwiazd to ptaki podróżujące do ciepłych krajów - inne to zwierzęta poszukujące lepszych pastwisk. Niebo jest dla niech polem radosnych polowań.

Istnieje jednak obiekt nieprzemieszczający się po niebie - to Qui-am-i Wintook, Gwazda Północna. Wcześniej była to Nagah - górska owca, która pewnego dnia odnalazła wysoką górę o stromych zboczach, kończącą się ostrym szczytem sięgającym chmur i wspięła się na sam szczyt. Shinob, Wielki Duch, przechadzając się po niebie, dostrzegł Nagah uwięzioną na szczycie góry. Postanowił, że przemieni tę owcę w gwiazdę, która świeciłaby na niebie tak, by każdy ją widział. Miałaby ona być przewodnikiem dla wszystkich istot żyjących na ziemi i niebie.

Tak też się stało - Nagah został jedyną gwiazdą, którą zawsze można zobaczyć w tym samym miejscu. Dzięki niemu podróżni odnajdują drogę, gdyż w odróżnieniu od innych gwiazd, on nieodmiennie trwa nieruchomo. A ponieważ widoczny jest na północnej części nieba, ludzie nazywają go Qui-am-i Wintook Poot-see - Gwiazda Północna.



Historia Czarnych Stóp o "Maleńkiej Gwieździe"

Pewnego dnia wcześnie rano, kiedy Słońce wstało z łóżka, jego przystojny syn, Gwiazda Poranna, oświadczył:

- Zakochałem się w dziewicy z plemienia Czarnych Stóp i pragnę ją pojąć za żonę.

Pomimo ostrzeżeń ojca Gwiazda Poranna pomalował swoje brązowe ciało, włożył we włosy pióro orła, narzucił na siebie szkarłatny płaszcz, wzuł błyszczące czarne mokasyny i zjawił się przed ukochaną.

Ona również natychmiast się w nim zakochała i zgodziła się zostać jego żoną; porzucając swych bliskich na równinach, poleciała wraz z nim do nieba. Słońce ostrzegło ją, że nie może nigdy patrzeć w dół, na ziemski dom; dziewczyna obiecała, że nie będzie.

Niedługo potem urodził im się syn, Maleńka Gwiazda. Kiedy pewnego dnia kobieta siedziała w tipi swojej teściowej, Księżyca, spytała, dlaczego wielki żelazny kocioł w środku zawsze gotuje się bez ognia.

- Napełnia się z pewnego źródła - odparła Księżyc - Ale zapamiętaj sobie moje słowa - nie wolno ci nigdy go tknąć, bo inaczej spotka cię nieszczęście.

Kiedy w południe Księżyc spała, młoda kobieta nie potrafiła powstrzymać ciekawości - podeszła do garnka i odsunęła go na bok. Ku swemu zdziwieniu zobaczyła pod kotłem otwór na przestrzał. Przez niego dostrzegła swój stary dom, zieloną prerię, wyjącego wilka, pędzącego psa. Widok ten napełnił ją tęsknotą i zapragnęła znowu ujrzeć swoich bliskich.

Jak tylko ojciec Porannej Gwiazdy - Słońce, dowiedział się o jej nieposłuszeństwie, rozkazał jej wraz z dzieckiem powrócić na ziemię.

- Nigdy więcej nie ujrzysz swego męża - powiedział. - Taka cię spotka kara.

Kobieta wraz z synem została szczelnie owinięta w skórę karibu i spuszczona na skórzanym rzemieniu poprzez otwór pod żelaznych kotłem. Zanim jednak dotarli na ziemię, chłopiec wysunął głowę ze skóry, rozcinając sobie bok twarzy rzemieniem. Od tamtej pory zwany był przez członków plemienia Poia Zabliźnioną Twarzą.

Wyrósłszy na brzydkiego mężczyznę o przeciętej twarzy, pewnego dnia postanowił wyruszyć do ojca, by ten usunął mu bliznę. Po upływie wielu księżyców dotarł do skalistego wybrzeża, gdzie dostrzegł ścieżkę światła ciągnącą się poprzez wody i wiodącą do nieba.

Gdy dotarł do ojca, ten faktycznie spowodował zniknięcie blizny - wówczas chłopak powrócił na ziemię i poślubił córkę wodza, w której był zakochany.
 

DeletedUser

Gość
Gość
Poczytałam trochę o Aztekach :)

(spróbuję to poprawnie napisać, trudny do wymowy i pisania język):


Huehneteotl, Huehueteotl - "Stary Bóg" - Aztecki bóg ognia i domowego ogniska. Syn bogini Mayahual. Czczony przez Azteków jako najstarszy bóg towarzyszący rodzajowi ludzkiemu. Od 500 r. p.n.e. był przedstawiany jako przygarbiony starzec, z kilkoma zębami albo całkowicie bezzębny z piecykiem na głowie. Wymagał ofiary, dlatego podczas święta kapłani ofiarowywali mu jeńców, których uprzednio związywali sznurami. Zarzuciwszy ich sobie na plecy tańczyli z nimi wokół ogniska, po czym ich do niego wrzucali. Nie czekając na śmierć ofiar wyciągali ich hakami z ognia i poparzonym, ale często jeszcze żywym wyjmowali serca. (brrr....)

Huitzilopochtli - "Koliber Południa", "Błękitny Tezcatlipoka - w religii Azteków bóg wojny, opiekun państwa i narodu. Syn Coatlicue, jednej z czterech bogiń-matek. Zaraz po przyjściu na świat Huitzilopochtli *zabił swoją siostrę , a następnie jej poćwiartowane ciało wrzucił pod Coatepec, po czym ruszył rozgromić swych licznych braci. Podczas różnych świąt składano mu ofiary z ludzi. Huitzilopochtli jest również panem Piątego Słońca - aktualnie trwającej epoki, która zakończyć ma się w 2012 r. n.e.


* Huitzilopochtli zabija siostrę i ruszą zemścić się na swoich braciach, którzy, zgodnie z wierzeniem Azteków zamordowali ich matkę, gdyż nie chcieli dopuścić do narodzin Huitzilopochtli. Wierzenie mówi, że bogini-matka Coatlicue miała począć Huitzilopochtli na Coatepec, gdzie została zapłodniona magiczną kulą puchu, która zstąpiła z nieba. Jej wcześniejsze potomstwo: boginie Coyolxauhqui oraz jej czterech braci, rozwścieczyła brzemienność matki do tego stopnia, że ją zabili (odcinając jej głowę i ręce). Jednakże w chwili śmierci wydała ona na świat w pełni ukształtowanego Huitzilopochtli.
 

DeletedUser

Gość
Gość
super sie czyta te opowiadania mimo że ninawidze czytać lektur ale takie opowiadania są cool:)
 

DeletedUser13290

Gość
Gość
A dla mnie coś poszukasz??
Może coś Inków i Majów??:)
 

DeletedUser

Gość
Gość
A dla mnie coś poszukasz??
Może coś Inków i Majów??:)


Postaram się ;)
Miałam już nie edytować tego posta, ale co tam ;)

Z pamięci, jeżeli chodzi o Inków, przychodzą mi do głowy dwa bóstwa:

Wirakocza - stwórca świata, od niego wywodzą się bóg Słońca (Inti) i bogini Księżyca. Powszechnie uważany za stworzyciela cywilizacji. W późniejszym okresie został utożsamiony z prastarym bogiem Pacha Kamaqiem. od tego czasu były dwa miejsca kultu i pielgrzymowania tego boga: świątynia w Pachacámac i świątynia Coricancha w Cuzco z posągiem wizerującym boga, mającym wysokość dziesięcioletniego dziecka.

Inti - syn Wirakoczy - bóg Słońca, którego wizerunek przedstawia się jako dysk słoneczny z wizerunkiem twarzy męskiej. Zgodnie z wierzeniami dał początek linii rodu królewskiego Inków. Na cześć bóstwa obchodzono liczne święta: najważniejsze - Święto Słońca (24 czerwca) symbolizujące powrót Słońca (dłuższe dni) po zimowym przesileniu. Uroczystości te są odprawiane do dnia dzisiejszego i są nazywane festiwalem na cześć Słońca. Szerzej możecie o tym poczytać w każdej literaturze omawiającej tzw. bóstwa solarne ;)
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

DeletedUser

Gość
Gość
Pisałam Ci, że piszę z pamięci, zaskoczyłeś mnie swoim pytaniem :p Uzupełnij to co wiesz, a ja zajmę się gromadzeniem materiału o Majach? :)
 

DeletedUser

Gość
Gość
Ja to lubię długie legendy, żadna frajda jak się kończą po 5 zdaniach ;P
Pozwolę sobie pomóc w gromadzeniu mitów i informacji o Indianach Środkowej i Południowej Ameryki ;)

Stworzenia Azteków czyli "słońca"

Aztekowie, jak wiele ludów Mezoameryki, wierzyli, iż wszechświat, powstaje w wyniku walki między mocami światła i ciemności. Na początku był Ometeotle oraz Omecihuatl - żeński i męski władca dwoistości. Ich kosmiczni potomkowie to czterej bogowie o imieniu Tezcatlipoca: Czerwony Tezcatlipoca, inaczej Xipe Totec, związany ze wschodem, Niebieski Tezcatlipoca, czyli Huitzilopotchtli, związany z południem, Biały Tezcatlipoca - Quetzalcoatl, związany z zachodem oraz Czarny Tezcatlipoca od północy. Do nich dołączyli bogowie płodności: Tlaloc - bóg deszczu i Chalchuihtlicue, jego małżonka, bogini wody. Liczne walki między owymi boskimi potomkami doprowadiły do stworzenia i zniszczenia kolejnych światów - jest to element charakterystyczny mitów o stworzeniu świata w Mezoameryce. Aztekowie wierzyli, iż doszło do pięciu różnych stworzeń, czyli "słońc" - każde kolejne zniweczył inny kataklizm.

Pierwsze stworzenie, nad którym czuwał Tezcatlipoca nazywało się "Cztery Jaguary" - był to czas, kiedy na świecie żyli giganci. Po 676 latach Quetzalcoatl wrzucił Tezcatlipoca do wody, a jaguary pożarły ziemię. To rozpoczęło drugie stworzenie - "Czterech Wiatrów", którym rządził Quetzalcoatl, zakończone kiedy Tezcatlipoca postanowił się zemścić zrzucając Quetzalcoatla z tronu, przemieniając ludzi w małpy i niszcząc świat huraganami. Trzecie stworzenie nazywało się "Cztery Deszcze" i dominował w nim ogień. Stworzeniem tym kierował bóg deszczu, Tlaloc, a ziemia zniszczona została przez ogniste deszcze, zesłane przez Quetzalcoatla. Nastąpiło wówczas czwarte stworzenie, zwiane "Cztery Wody", utożsamiane z Chalchuihtlicue, boginią wody. Ten świat skończył się powodzią i przemianą ludzi w ryby.

W trakcie przemijania owych niedoskonałych światów Tezcatlipoca oraz Quetzalcoatl zostali przekształceni w gigantyczne drzewa, sięgające wysoko do nieba ponad ziemią. Wówczas Quetzalcoatl zstąpił do podziemnego świata i wrócił stamtąd z kośćmi ludzi, którzy utonęli w powodzi. Ciało ludzkie powstało dopiero, kiedy zmielone na proszek kości zmieszano z pokutną krwią bogów. I chociaż ludzie zamieszkiwali ziemię, pozostawała ona pogrążona w ciemności. Bogowie zgromadzili się wówczas w Teotihuacan zdecydowani zrealizować piąte stworzenie - świat Azteków. Wówczas to bóg Nanahuatzin rzucił się w ogień i w magiczny sposób przemienił we wschodzące słońce. Kiedy z początku tkwił na niebie bez ruchu, pozostali bogowie postanowili złożyć w ofierze swoją krew, by dać mi energię potrzebną na codzienne przemierzanie nieboskłonu. Epoka piątego świata zwana była "Cztery Ruchy".


Stworzenie świata w Popol Vuh wg Majów

Popol Vuh, "księga rady" to jedyne w swoim rodzaju arcydzieło literatury Majów, gromadzące starożytne mity o stworzeniu świata Majów Quiche z Gwatemali. Popol Vuh opisuje jak na początku, w całkowitej ciszy, bogowie Gugumatz i Huracan ukształtowali ziemię, oddzielając góry od wody i niebo od ziemi. Powoławszy do istnienia drzewa i krzewy, stworzyli świat zwierzęcy - jaguary, jelenie, ptaki i węże. Stwory te nie potrafiły jednak mówić, nie mogły więc chwalić swoich stwórców, czy też wzywać ich niezwykłego imienia. Bogowie byli tak bardzo rozczarowani zwierzętami, że postanowili ich mięso przeznaczyć na spożycie przez tych, którzy tylko zechcą je zjeść i zajęli się następnym stworzeniem.

Tym razem bóstwa stworzyli ludzi w nadziei, iż to oni unieśmiertelnią w modlitwie imiona swoich stwórców. Ulepili ich jednak z mułu, dlatego ludzie rozkruszyli się na kawałki i roztopili w strumieniach rzek. Gugumatz i Huracan - bardzo rozczarowani - spróbowali po raz trzeci, wzywając na pomoc starożytnych wróżbitów i czarnoksiężników oraz duchy zwierząt. Tym razem ludzie zostali wyrzeźbieni z drewna; posługiwali się mową i wyglądali podobnie do nas. Ale stworzenia owe zaludniające ziemię, nie pamiętały o swoich stwórcach i nie wzywały ich imion. Bogowie postanowili się zatem zemścić, odwracając świat do góry nogami, powodując, że garnki, żarna, a nawet psy zbuntowały się przeciwko ludziom z drewna i tak trzecie stworzenie również uległo zniszczeniu.

W czwartej, ostatecznej próbie stworzenia istot, które oddawałyby cześć swoim stwórcom, bogowie odkryli, że ciało ludzi należy wykonać z kukurydzy. Lis, kojot, papuga i wrona przynieśli bóstwom białe i żółte kolby, a bogowie przemienili je w czterech pierwszych ludzi - mitycznych założycieli czterech rodów Majów Quiche. Ludzie z kukurydzy byli piękni i dobrzy, widzieli i rozumieli wszystko, wielbili i karmili swoich stwórców. Wkrótce jednak Gugumatz i Huracan zaczęli odczuwać zazdrość z powodu doskonałości swoich stworzeń i obawiali się, że człowiek może wielkością dorównać bogom. Niepostrzeżenie więc zmienili naturę i potęgę owych czterech ludzi, ograniczając ich rozumienie świata; stworzyli też dla nich kobiety, dając możliwość prokreacji, przez co ludzie stali się istotami bardziej przeciętnymi. Przede wszystkim jednak zamglili im bystrość ich spojrzenia i pozwolili dostrzegać tylko to, co w pobliżu. Dzięki tym poprawkom powstał naród Quiche - wówczas na wschodzie wstał pierwszy świt i światło rozświetliło ziemię.


Mity o stworzeniu świata andyjskich Indian oraz Inków

Cechą zasadniczą mitów o stworzeniu powstałych w Andach były liczne próby ukształtowania nie tylko świata przyrody, ale także zamieszkujących je narodów. Imperialna cywilizacja Inków uważała, że nie wywodzi się z Cuzco – stolicy, ale z jeziora Titicaca i jego południowych okolic. Podobnie jak w Mezoameryce stworzenie świata postrzegano jako odniesienie między światem a ciemnością; mówi się w nim również o kolejnych próbach bóstw, dążących do udoskonalenia wytworów swych rąk. W jednej z wersji Inków bóg Wirakocza stworzył najpierw świat ciemności, zamieszkały przez rasę kamiennych gigantów. Kiedy owi pierwsi ludzie nie zważali na życzenia swych stwórców , Wirakocza ukarał ich, zsyłając wielką powódź, mającą zniszczyć ziemię. Zginęli wszyscy - z wyjątkiem jednego mężczyzny i jednej kobiety, którzy zostali w magiczny sposób przeniesieni do boskiej siedziby w Tiahuanaco. Wirakocza spróbował ponownie, lepiąc ludzi z gliny i malując na nich ubrania, których odmienne wzory o barwy odróżniały jeden naród od drugiego. Każda grupa otrzymała również od niego swoje własne zwyczaje, język i styl życia.

Wirakocza ożywił swoje stwory boskim oddechem, po czym wysłał je na ziemię i polecił wyłonić się z naturalnych tworów krajobrazu – jaskiń, jezior oraz gór. W każdym miejscu, z którego wyszli, wznosili świątynie do oddawania mu czci. Bóg zadowolony z tego, co osiągnął, stworzył następnie z ciemności światło, a z chaosu początek i tym samym ludzie mogli żyć w uporządkowanym świecie. Sprawił, że Słońce, Księżyc i gwiazdy wschodziły na niebo z Wyspy Słońca na jeziorze Titicaca.

Kiedy Słońce wschodziło na niebie podczas pierwszego świtu, Wirakocza przemówił do Inków i ich wodza Manco Capaca, przepowiadając, że zostaną wielkimi zdobywcami i panami licznych narodów. Jako błogosławieństwo bóg wręczył wodzowi piękne nakrycie głowy i topór, mające świadczyć o jego królewskim statusie pośród ludzi. Manco Capac poprowadził swoich braci i siostry do serca ziemi, skąd wyłonili się na światło dzienne w miejscu trzech jaskiń, zwanym Pacariqtambo

Ta opowieść o magicznych, twórczych czynach Wirakoczy to tylko jedna z inkaskich wersji starożytnego panandyjskiego cyklu stworzenia świata. W samym jej sercu tkwi koncepcja duchowej jedności ludzi i krajobrazu, świętych miejsc, podróży i pojawienia się ludzi wraz z pierwszym świtem słońca.
 

DeletedUser

Gość
Gość
@Lostris

Z przyjemnością to czytałam, tym większą, że właśnie wczoraj skończyłam przeglądać materiały dot. bóstw solarnych (pisałam o nich wcześniej) ;)

Ciekawe jest to, że wielu bogów zostało zapożyczonych z innych kultur, albo wręcz dołączyli do danej kultury tylko dlatego, że zostali przez nią "podbici" ;)
 

DeletedUser13290

Gość
Gość
amsnet napisała: Ciekawe jest to, że wielu bogów zostało zapożyczonych z innych kultur, albo wręcz dołączyli do danej kultury tylko dlatego, że zostali przez nią "podbici"

Tak samo było z Grekami i Rzymianami. Rzym podbił Grecję i wchłonął greckie bóstwa- zmienione zostały tylko imiona.
 

DeletedUser13290

Gość
Gość
Ciąg dalszy Inków:

Ważną boginią była Mama Quilla. W świątyni słońca Coricancha w Cuzco znajdował się jej posąg. Niestety mało o niej wiemy. Pewne jest, że nie była tak ważna jak Inti. Modlono się do niej, lecz nie miała własnych świątyń.

Również bóg Illapa jest niezbyt dokładnie zbadany. Także nie miał własnych świątyń. Modlono się do niego o deszcz.

Niemal nic nie wiemy o roli kapłanów w Tahuantinsuyu. Każda świątynia, a nawet huaca miała przydzielonych kapłanów i kawałek ziemi. Wydaje się, że w imperium inkaskim istniało coś w rodzaju spowiedzi. Gdy człowiek popełnił grzech "lekki" spowiadał się z niego niskiej rangi kapłanowi. Im większy grzech, tym wyższy pozycją duchowny musiał go wysłuchać. Kapłani pełnili również funkcję wróżbitów. Przed każdą wyprawą wojenną Inka prosił huaca o wróżbę. Jest znany przypadek, kiedy Atahualpa rozbił berłem głowę wróżbicie przynoszącemu niepomyślne wieści.
 

DeletedUser

Gość
Gość
A ja mam kilka Opowieści Dakotów

Gdy pewnego razu głód zapanował wśród Indian, szaman polecił myśliwym, żeby zaczęli robić strzały do łuków. Robili je przez całe cztery dni. W tym czasie szaman pociął wielką skórę bizona na wiele kawałków, które następnie rozsiał po szerokiej prerii. Ze skrawków bizoniej skóry w ciągu czterech dni wyrosło ogromne stado bizonów. Myśliwi upolowali tyle bizonów ile tylko potrzebowali i w ten sposób zażegnali widmo głodu

I jeszcze kilka słów o bogach:

Wi - Najważniejszy dobroczynny bóg - Słońce
Can Oti - Zawsze utrudniał wędrowcom rozpoznanie kierunku, drogi


PS. Opowieści będzie więcej, specjalnie nie piszę w jednym poście :D
 

DeletedUser

Gość
Gość
Oczywiście Indianie wierzyli tez w ich stwórce i boga "Manitou"

Czcili też przyrodę

bardzo lubię tematykę Indian
 
Status
Zamknięty.
Do góry