DeletedUser
Gość
Gość
Napisałem taki wierszyk. Jest on o Zawadiace. Wzorowałem się na graczu Hell Raiser. Oczywiście nie dorównałem do jego poziomu, ale i tak chcę Mu go zadedykować tą "poezję".
Wiersz O Zawadiace
Jedzie prerią jeździec smagły,
Piękny, dumny i poważny.
Ma przy sobie krótką szablę,
Którą umie ciąć odważnie.
Twarz ma ciągle zachmurzoną,
Pomachaj Mu tam mamoną,
A twój czas skończy się tak,
Jakbyś miał już ze sto lat.
Bo on wszędzie szuka kasy,
Nawet wśród tych ze swej rasy.
Tak więc przed nim zwiewaj snadnie,
Kiedy Ci go spotkać spadnie.
Ale on też jest fortowiec,
Winchestera ma przy sobie.
Trzeba by mu z baszty dać,
By płakała jego mać.
Teraz ja wam powiem za to,
Jak zarabia na swe lato.
Napad, forcik, pojedynek,
Interesu kręci młynek.
Ale i na niego pora,
Aby go ktoś hops - do wora.
Przyszli, wzięli, zamotali,
To Im się bardzo nie chwali.
Okazało się wnet szybko,
Że to odwet za to wszystko.
Za napady, skrytobójstwa,
I za zwykłe te zabójstwa.
Wsadzili go między męty,
"Zawadziaką" okrzyknięty.
Wzięli go na szubienicę,
Wywrócili Go na nicę.
Wtem jak huknie, wtem jak walnie,
Rozwalili tę kopalnię,
Która była im szafotem,
I pechowym, czarnym kotem.
Byli to koledzy Jego,
Niemalże, prawie martwego.
Podniesiono wielki szał,
Burmistrz już u Boga spał.
Zabrali więc swego druha,
Chudszego niż każda mucha.
Powiedli Go w prerię kości,
Bydła, koni i wolności.
Tam on jeździ ze swą trupą,
Pali domek za chałupą.
Nic go nigdy nie powstrzyma,
On się nigdy nie nadyma.
Kopiowanie i rozpowszechnianie utworu bez zgody autora jest zabronione.
Wiersz O Zawadiace
Jedzie prerią jeździec smagły,
Piękny, dumny i poważny.
Ma przy sobie krótką szablę,
Którą umie ciąć odważnie.
Twarz ma ciągle zachmurzoną,
Pomachaj Mu tam mamoną,
A twój czas skończy się tak,
Jakbyś miał już ze sto lat.
Bo on wszędzie szuka kasy,
Nawet wśród tych ze swej rasy.
Tak więc przed nim zwiewaj snadnie,
Kiedy Ci go spotkać spadnie.
Ale on też jest fortowiec,
Winchestera ma przy sobie.
Trzeba by mu z baszty dać,
By płakała jego mać.
Teraz ja wam powiem za to,
Jak zarabia na swe lato.
Napad, forcik, pojedynek,
Interesu kręci młynek.
Ale i na niego pora,
Aby go ktoś hops - do wora.
Przyszli, wzięli, zamotali,
To Im się bardzo nie chwali.
Okazało się wnet szybko,
Że to odwet za to wszystko.
Za napady, skrytobójstwa,
I za zwykłe te zabójstwa.
Wsadzili go między męty,
"Zawadziaką" okrzyknięty.
Wzięli go na szubienicę,
Wywrócili Go na nicę.
Wtem jak huknie, wtem jak walnie,
Rozwalili tę kopalnię,
Która była im szafotem,
I pechowym, czarnym kotem.
Byli to koledzy Jego,
Niemalże, prawie martwego.
Podniesiono wielki szał,
Burmistrz już u Boga spał.
Zabrali więc swego druha,
Chudszego niż każda mucha.
Powiedli Go w prerię kości,
Bydła, koni i wolności.
Tam on jeździ ze swą trupą,
Pali domek za chałupą.
Nic go nigdy nie powstrzyma,
On się nigdy nie nadyma.
Kopiowanie i rozpowszechnianie utworu bez zgody autora jest zabronione.
Ostatnio edytowane przez moderatora: